niedziela, 31 maja 2015

Teraz czytam - pierwsze zdanie:

Magia narodziła się wraz z człowiekiem rozumnym.
Urszula Janicka-Krzywda, Katarzyna Ceklarz - Czary góralskie. Magia Podtatrza i Beskidów Zachodnich




Jeżeli wpadnie Wam w ręce ta książka (całkiem ciekawa, więc warto), połóżcie dłoń na dłoni z okładki i potrzymajcie przez chwilę :)

sobota, 30 maja 2015

Jakieś senne to sobotnie przedpołudnie, więc rzucę muzycznym odpowiednikiem porannej kawy:

czwartek, 28 maja 2015

O planach czytelniczych (2/4): do zdobycia

W poprzedniej części pisałam o ksiażkach, które już czekają w mnie na swoją kolej do przeczytania. Dziś - kilka pozycji, które dopiero zamierzam złapać w swoje macki (na własność lub wypożyczyć).

Najpierw - rzeczy względnie nowe (przynajmniej jeżeli chodzi o polskie wydania), starszymi zajmę się w kolejnym odcinku. Kolejność całkowicie przypadkowa:

Jaume Cabré -  "Jaśnie pan" i "Głosy Pamano"



Tutaj powód prosty, "Wyznaję" bardzo mi się podobało, więc chcę sprawdzić i inne ksiązki tego autora.

Linda Zimmermann – Zła nauka. Krótka historia dziwacznych przekonań, błędnych wniosków i niewiarygodnie głupich teorii

 W ostatnim czasie zagadnienia "złej nauki", pseudonauki itp. bardzo mnie interesują, więc chcę dorzucić kolejną książkę do kolekcji.

Robert Muchembled - Orgazm i Zachód. Historia rozkoszy od XVI wieku do dziś

Z tej samej serii, bo ją lubię, mimo mało przyjaznych cen. Dlaczego chcę przeczytać - a jak nie chcieć? Z takim tytułem?

Matthew Kneale - Anglicy na pokładzie


Zaintrygował mnie pomysł na tłumaczenie, świetna okładka też robi swoje.

Aldous Huxley - Szara eminencja


Raz, że tematyka ciekawa, dwa - Huxley to jedna z moich najpoważniejszych zaległości czytelniczych.


środa, 27 maja 2015

Teraz czytam - pierwsze zdanie:

'What a wonderful moonlight night!'
Alice & Claude Askew - Aylmer Vance: Ghost-Seer (czyli - planowo; druga część wpisu o moich planach czytelniczych pojawi się późnym wieczorem lub jutro)


Zanim otwarto Most Westminsterski, Kennington Road była zaledwie ścieżką do konnej jazdy.
Charles (tak na okładce, więc niech będzie) Chaplin - Autobiografia



czwartek, 21 maja 2015

Koty śpiące NIE na książkach

Moje Paskudne Futrzaki sypiają nie tylko na książkach, ale też w różnych innych dziwnych miejscach i w bardzo szalonych pozycjach. Bure zwierzę na przykład uwielbia wchodzić między szyby (mam okna starego typu, gdzie miejsca jest akurat na chudego kota). Trochę tam ciasno, więc czasem trochę się... rozpłaszcza (na miniaturce słabo widać, kliknijcie, żeby zobaczyć pełną wersję):


Jego grubszy brat między szybami się nie mieści, ale i tak jego fantazja w kwestii pozycji do spania jest imponująca:


Czasem miewam też koty warstwowe:

środa, 20 maja 2015

O muzyce na lato

To nie jest tak, że z każdą porą roku zmienia mi się gust. Mam masę płyt, których słucham o każdym czasie i w każdych warunkach. Są też jednak takie albumy, zespoły czy nurty w muzyce, które wyjątkowo mocno kojarzą mi się z określoną porą roku i których w tym czasie słucham znacznie częściej (co nie znaczy, że zupełnie nie zdarza mi się po nie sięgać kiedy indziej). Czasem to wiąze się z charakterem muzyki, czasem - z moimi osobistymi skojarzeniami.

Planuję każdą moją muzyczną porę roku opisać w odpowiednim czasie (o ile ten blog przetrwa na tyle długo). To nie zawsze zgadza się dokładnie z kalendarzem, przeważnie jest lekko przyspieszone - muzyczne lato zaczyna się dla mnie koło połowy maja.

Co więc jest u mnie typowo letnie?

Pudle! Hair metal, glam metal, pop metal i okolice - jak zwał tak zwał, w każdym razie chodzi o bezwstydnie przebojowe i energetyczne (choć czasem przeplatane wielce rozdzierającymi balladami) granie z drugiej połowy lat 80. O:







Dla mnie - kwintesencja lata :)

Kiedy przychodzi mi ochota na coś trochę poważniejszego - wygrywa "Sex and Wildflowers" Sieben. To już w dużej mierze kwestia osobistych skojarzeń. Na Spotify jest połączone z inną płytą, zaczyna się od kawałka trzynastego (ale tych wcześniejszych też możecie posłuchać, są chyba nawet lepsze, tylko że mi się nie kojarzą letnio, a całorocznie):



Kolejna bardzo dla mnie letnia muzyka - La Mar Enfortuna. Usłyszałam ich na Festiwalu Kultury Żydowskiej parę lat temu, więc chyba to zadecydowało o skojarzeniach. Na Spotify ich płyt nie ma, więc mój ulubiony kawałek z Youtube:



No i jeszcze coś do ruszenia tyłka - w tym temacie dla mnie wygrywają brzmienia funkowe i soulowe:





A Wy macie jakieś płyty czy utwory kojarzące się z latem?

wtorek, 19 maja 2015

O planach czytelniczych (1/4): z półki

Jakoś w ostatnich tygodniach ciągle widzę ten temat na blogach książkowych, więc dorzucę coś od siebie. Na pewno nie będzie to setka - uzbierałabym bez problemu, na GoodReads mam ponad cztery tysiące książek oznaczonych jako "to-read", ale to jednak trochę za dużo. Będzie cztery razy... kilka. Ile mi się wymyśli.

W pierwszym odcinku - książki z mojej realnej, domowej półki z kupionymi a nieprzeczytanymi.  No, określenie "półka" jest tu mocno umowne, bo wygląda to tak (i śpi na nich kot!):



Kupuję sporo, a regularnie korzystam też z biblioteki, więc nie przerabiam na bieżąco wszystkich świeżo nabytych. Oto te, które zamierzam przeczytać w najbliższym czasie:

  • Jarosław Włodarczyk - Księżyc w nauce i kulturze Zachodu


Księżyc fascynuje mnie od dawna, musiałam więc tę książkę kupić. Zacznę ją niedługo - teraz jest na to dobry moment, kiedy księżyca zaczyna przybywać :)

  • Seria "Tales of Mystery & the Supernatual" wydawnictwa Wordsworth. 
Zbieram ją od dawna, bo to świetna treść (o starej grozie będzie osobny wpis, ale trochę później; najlepiej byłoby oczywiście jesienią...). Część już przeczytałam, a z nieprzeczytanych na pierwszy ogień pójdą prawdopodobnie:

Alice & Claude Askew - Aylmer Vance: Ghost-Seer

Australian Ghost Stories


Bram Stoker - The Lair of the White Worm & The Lady of the Shroud


  • Jacqueline Dauxois - Cesarz alchemików. Rudolf II Habsburg


Już od dawna ciągnie mnie, żeby poczytać coś więcej o tej postaci, tej epoce i tym miejscu.

  • Piotr Czarnecki - Średniowieczny lucyferianizm. XII-XV w.


Długo polowałam na tę ksiażkę. Ostatnio się udało.

Ciąg dalszy nastapi. Następnym razem będzie o książkach, które dopiero muszę zdobyć. A obiecany wpis muzyczny jest już prawie gotowy, pewnie będzie jutro, bo dwa długie jednego dnia to trochę za dużo.

sobota, 16 maja 2015

Księgarniane koty

Kilka fotek dla ucieszenia oka. Coś bardziej do czytania będzie jutro albo pojutrze, może tym razem o muzyce.


West End Bookshop

The Bookshop Boys

Bookshop with sleeping cats

Gattone dormiglioso

Probably the best cat in the world

piątek, 15 maja 2015

B.B. King

Teraz czytam - pierwsze zdanie:

Zaległości z ostatniego czasu:

Czy pani ojciec przejawiał ostatnio jakieś oznaki depresji?
Kjell Eriksson - Okrutne gwiazdy nocy


Istnieją rzeczy, które nas denerwują.
Neil Gaiman - Drażliwe tematy. Krótkie formy i punkty zapalne


Dziewiętnastego dnia czerwca, kiedy przybył ów dostojny gość, brat Cadfael przycinał uschnięte róże w ogrodzie opata.
Ellis Peters - Uczeń heretyka


Ernest Łumieński pierwszy w książce z roku 1909 Berek Joselewicz i jego syn stworzył spójną, barwną i porywającą biografię nowożytnego żydowsko-polskiego bohatera wojennego i żałobnego.
Maria Janion - Bohater, spisek, śmierć. Wykłady żydowskie


Możliwe, że o czymś zapomniałam ;)

czwartek, 14 maja 2015

Małe ksiażkowe wkurzenia

To nie jest specjalnie oryginalny temat notki, co jakiś czas wyskakuje tu i ówdzie w książkowej blogosferze. Ale czy obiecywałam kiedyś oryginalność? Nie przypominam sobie ;)

Na razie o fizycznej formie książek. Na treść może przyjdzie czas (albo i nie).

Obwoluty

Tak, tutaj trochę idę pod prąd. Bo przecież wszyscy mówią, że obwoluty takie ładne i eleganckie... ale ja ich nie znoszę i kropka. Czytać z obwolutą niewygodnie, a jeżeli na ten czas ją zdejmę, to zwykle gdzieś mi się zapodzieje albo uszkodzi. Na dodatek podnosi cenę. U nas zresztą nie jest jeszcze najgorzej, ale sporo czytam po angielsku, a tam twarda oprawa (zresztą twardych okładek też nie kocham jakoś specjalnie, może ładniejsze, może trwalsze, ale cięższe, grubsze, książka w ręce gorzej leży...) bez obwoluty to rzadkość.

Przypisy z tyłu

Już mi się zdarzało czytać książki z dwiema zakładkami - na przykład takie "Szaleństwo w religiach świata" Jacka Sieradzana, 200 stron przypisów (no dobra, niech będzie, że to przykład skrajny, na dole strony w tym przypadku też byłoby je trudno zmieścić, ale jednak). Strasznie niewygodne. Zwłaszcza że tak naprawdę jedynie co dziesiąty czy dwudziesty przypis coś tak naprawdę wnosi, zwykle to tylko odsyłacz do źródła. 

Szantaż wyglądem grzbietów

Wiecie, o co chodzi: grzbiety serii ustawionej razem tworzą obrazek albo napis, względnie pojawia się numeracja (zaznaczam, że nie chodzi mi tu o numery kolejnych tomów powieści czy cyklu stanowiących treściową całość, ale o serię wydawniczą zawierającą niepowiązane pozycje, jak ostatnio zrobiło, skądinąd lubiane przeze mnie, wydawnictwo MAG ze swoją nową, dość obiecującą, choć nie do końca wpasowującą się w moje zainteresowania, przez co zamierzam kupować tylko wybrane tytuły, serią "Artefakty"). Efektowne, owszem, ale ma poważne wady. Nie dość, że próbuje się w ten sposób zmusić czytelnika do kupienia wszystkiego, to jeszcze utrudnia mu się ustawienie tych książek w inny, być może bardziej dla tej osoby wygodny sposób (np. alfabetycznie, ludzie mają różne systemy). Nawet przy moim bałaganiarstwie trochę mnie to boli.

Bardzo biały papier

Znów - teoretycznie ładny, ale przy świetle słonecznym strasznie daje po oczach, a ja lubię czytać w ogrodzie. Problem potęguje moja migrena - elementem aury jest u mnie nadwrażliwość na światło, więc niektóre książki w niektóre dni odpadają.

(Sztuczne) dzielenie na tomy

Ostatnio zapanowała moda, żeby co grubsze książki dzielić na tomy. Dopóki to rzeczywiście dotyczyło "co grubszych książek", mogłam sprawę jakoś (choć z niechęcią) przetrawić. Ale nowy tom serii Ann Cleeves o Verze? Zrobić z niego dwa chudzielce po dwieście stron (we wcale nie symbolicznej cenie, w czym chyba cały sekret)? Jak dla mnie - decyzja wyjątkowo zła i z punktu widzenia mojego portfela, i komfortu czytania (części ukazują się w kilkutygodniowym odstępie), i wygladu półki... I teraz problem: chętnie za takie numery pokazałabym wydawnictwu środkowy palec i kupiła angielski oryginał. Jednak serię tę lubię nie tylko ja, ale i moja mama, która po angielsku nie czyta. Zatem, prawdopodobnie, któraś z nas jednak zdecyduje się to nabyć.

Nadmuchiwanie objętości

Jeżeli książka ma 250 stron, niech ma te 250! Naprawdę nie przybędzie jej treści, jeżeli dużą czcionką, szerokimi marginesami i paroma innymi sztuczkami dodacie jej kolejne 100 (i proporcjonalnie podniesiecie cenę, o co zapewne chodzi).

Pomijam tu sprawy takie jak rozpadające się klejenie czy, wręcz przeciwnie, klejenie tak grube, sztywne i solidne, że trzeba włożyć spory wysiłek w samo utrzymanie książki otwartej (tak, "Krakenie", patrzę na ciebie), nawet jeżeli grzbiet jest złamany. To już nie kwestia upodobań, to błędy w sztuce.

Uff, chyba trochę zaszalałam ;) 

środa, 13 maja 2015

Troszkę planów

Aż się boję robić plany po tym całym zamieszaniu, które ostatnio panowało w moim życiu pozainternetowym, ale (piszę to odpukując, plując przez lewe ramię i w ogóle) sytuacja wydaje się zmierzać ku unormowaniu, będę więc mieć trochę więcej wolnych mocy przerobowych mózgu do wykorzystania.

Zamierzam zabrać się za to, co było jednym z powodów powstania bloga, czyli przełamywanie obaw związanych z pisaniem. Chcę przynajmniej raz w tygodniu wrzucać większą notkę "o czymś" (strasznie podziwiam tych, którzy codziennie publikują obszerne teksty, ale to dla mnie, przynajmniej w tej chwili, jakiś zupełny kosmos!) i ze trzy-cztery drobniejsze. Jedną baaardzo (jak na mnie) długą rzecz mam już napisaną, dodam jeszcze kilka drobiazgów (nie umiem pisać fajnych zakończeń :/) i zamieszczę pewnie jutro. Zastanawiam się też nad lekkim rozszerzeniem tematyki - chciałabym nieco więcej pisać o muzyce, a niekoniecznie mam ochotę zakładać kolejnego bloga, ale to jeszcze rzecz do przemyślenia. Przeszkadzałoby to komuś?

A teraz trzymajcie kciuki, żeby mi w najbliższym czasie nie spadła na łeb kolejna bomba i żebym zrealizowała choć część tych planów.

poniedziałek, 11 maja 2015

To jeszcze nie całkiem powrót...

...bo ciagle mam trochę za dużo pozainternetowych spraw na głowie, ale chciałam dać znak życia.

Może już niedługo zacznę znowu pisać - i obiecuję, że regularniej i obszerniej niż w ostatnim czasie. Na razie posłuchajcie sobie muzyki - która nie ma nic wspólnego z książkami, ale bardzo mi się podoba:

Galley Beggar - Silence and Tears

poniedziałek, 4 maja 2015

To już kolejny raz. Kiedy tylko wciągam się w blogowanie, okazuje się, że Życiu się to nie podoba. Chciałam więcej popisać przez długi weekend, ale sporo się pokręciło.

Następne notki prawdopodobnie będą, ale nie potrafię przewidzieć kiedy. Może za kilka dni, może za miesiąc, może za pół roku. Na razie nie mam do tego głowy.