sobota, 8 października 2016

Pierwszy tydzień w bibliotece

No i przepracowałam pierwszy tydzień w bibliotece :) Jestem zadowolona. Pracy było dużo (w tym też fizycznej - książki są ciężkie, więc jak się przerzuci kilkanaście półek w ciagu dnia, trochę się to czuje!), ale daje mi ona satysfakcję. Miałam wiele radości, kiedy pierwszy raz poleciłam czytelnikowi książkę (w zamian za inną, o którą pytał, ale akurat nie mieliśmy) - i ją wypożyczył. Dużo się nauczyłam, dużo jeszcze nauczyć się muszę, ale każdego dnia dowiaduję się czegoś nowego i, ogólnie, na razie w miarę sobie radzę z tym, co mam robić. 

A wpływ na czytanie? Pozytywny :) Codziennie przez osiem godzin jestem wśród książek, co raz, że motywuje, dwa - że krążąc między półkami, układając książki czy pomagając przy inwentaryzacji, która właśnie trwa, mogę sobie pogrzebać i wygrzebać rzeczy mniej oczywiste, a ciekawe, trzy - że mogę je sobie sama wypożyczyć, co na razie jeszcze jest dla mnie dodatkową atrakcją ;)

No i ludzie. Co ja się nasłucham! Ile nazbieram opowieści, bo każdy chwilę porozmawia! A jeszcze niewiele miałam okazji tak naprawdę stykać się z czytelnikami, na razie zajmuje się głównie tymi rzeczami, których na pierwszy rzut oka nie widać ;)

Moje biblioteczne rozmyślania i historie będę umieszczać pod tagiem uuk!

4 komentarze:

  1. Cieszę się, że masz tak fajną pracę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. I pierwsze koty za płoty. Świetnie. To zawód i zajęcie idealne dla Ciebie. :) Najlepsze chyba w ostatnim akapicie - książki kupisz wszędzie (wiadomo że klimat tych bibliotecznych, starych, zużytych jest inny, ale mimo wszystko o sam tytuł chodzi), a historie każdy ma własną, i fajnie jest posłuchać, pogadać. Może kiedyś coś zdradzisz ciekawe. Gratuluję. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super! I dobrze, że przebywanie wśród książek działa mobilizująco, a nie męcząco :-). Trzymam kciuki, żeby i dalej było jeszcze lepiej! :-)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.