poniedziałek, 1 czerwca 2015

(Nie) o początkach czytania

Temat chyba całkiem odpowiedni na Dzień Dziecka :)

Czasem trafiam - nie tylko na blogach - na na sympatyczne teksty o początkach zamiłowania do czytania. Czytam to z dużą przyjemnością, ale i trochę mnie skręca, bo wiem, że sama nigdy czegoś takiego nie napiszę, a jeżeli ktoś mnie zapyta - odpowiem głupią miną.

Dlaczego? Otóż jestem jedną z tych osób, które nauczyły się czytać bardzo wcześnie i od razu podłapały bakcyla. Początków fascynacji książkami zwyczajnie nie pamiętam. Z mojej perspektywy czytam od zawsze, nie mam żadnych wspomnień o sobie nieczytającej. Poza tym, wychowana w "czytającym" domu, zawsze uważałam czytanie za rzecz oczywistą, coś, co po prostu się robi, jak na przykład mycie, co nie przeszkadzało mu być wielką przygodą mojego dzieciństwa. Wiecie, co było wielkim wstrząsem mojego dzieciństwa i końcem takiej zupełnej dziecięcej niewinności? Nie, nie odkrycie, że Święty Mikołaj nie istnieje, skąd się biorą dzieci czy coś w tym rodzaju. To było odkrycie, w pierwszej klasie podstawówki, że niektórzy z moich kolegów nie mają w domu żadnych książek.

Zastanawiam się, jak to wpłynęło na moje późniejsze czytanie. Czy coś, oprócz tego tak ważnego dla wielu miłośników książek wspomnienia, straciłam? A może coś zyskałam, przez wcześniejsze wejście w ten świat i szybki kontakt ze słowem drukowanym? Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie z powodu oczywistego braku materiału porównawczego.

A Wy pamiętacie swoje początki?

5 komentarzy:

  1. Tak, opisałem je tutaj i w kolejnych wpisach :)

    http://zjadacz-liter.blogspot.com/2014/07/ksiazki-mojego-dziecinstwa-1.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja początki swojego czytania raczej znam z rodzinnych opowieści niż pamiętam :). Podobno zaczęłam w wieku trzech lat, dzięki starszej siostrze i plastikowym literkom do zabawy, a pierwszym zdaniem przeczytanym przeze mnie na głos - przez co mama odkryła, że umiem czytać - było ALKOHOL SZKODZI TWOJEMU ZDROWIU.
    Też przeżyłam podstawówkowy szok związany z książkami - kiedy wychowawczyni postawiła mnie do kąta za czytanie podczas lekcji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie też to było w wieku trzech lat, ale dzięki literkom wyciętym z gazet. Tylko przy takiej zabawie jadłam. Do tej pory bez książki, a przynajmniej gazety, nic mi nie smakuje ;)

      Usuń
    2. Ja też zawsze czytam przy jedzeniu :) Rodzice w dzieciństwie próbowali mnie oduczyć, ale gdzieś tam podłapałam ripostę, że "lepiej czytać przy jedzeniu, niż nie czytać wcale" i bądź tu mądry :)

      Usuń
    3. Mnie nie próbowali oduczać, bo też czytają przy jedzeniu :)

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.