sobota, 6 czerwca 2015

O największej zalecie starych książek

Lubię sobie czasem kupić coś starego. Tak ze sto lat żeby miało, no, nawet osiemdziesiąt wystarczy. To nie jest poważne kolekcjonerstwo, nie mam na to ani środków, ani aż tyle zapału (może kiedyś?). Po prostu - okazjonalne szaleństwo raz czy dwa razy w roku, zrobienie sobie przyjemności, kiedy trafi się coś ciekawego w rozsądnej cenie.

Wiecie, co w tym jest najfajniejsze? Nie to, co zazwyczaj się wymienia. Nie uroda starych książek ustawionych na półce, choć oczywiście jest niezaprzeczalna. Nie myślenie o tym, ile osób wcześniej tę książkę czytało i jak ją odbierały - choć i to działa na wyobraźnię. Nawet nie to specyficzne poczucie kolekcjonerskiej satysfakcji, które jest chyba nie do wytłumaczenia nie-kolekcjonerowi. Najlepsze jest to, że takie ksiażki ustawiają perspektywę i kontekst.

Mam taki tomik:



Dużo w nim nazwisk, które znamy ze szkoły: Staff, Tetmajer, Leśmian, Wyspiański, Brzozowski... (kilku już zapomnianych, znanych tylko specjalistom, też zresztą jest, ale nie o nich mi dziś chodzi). I kiedy wzięłam tę książkę do ręki, popatrzyłam na tytuł ("Najmłodsza pieśń polska". NAJMŁODSZA!), na spis treści - dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, tak dogłębnie (co innego wiedzieć coś teoretycznie, a co innego rozumieć naprawdę), że to, co dziś jest stare, kiedyś było nowe. Dzisiejsze lektury szkolne były kiedyś budzącymi emocje nowościami wydawniczymi, a szacowni klasycy - "młodymi zdolnymi". To są rzeczy z jednej strony oczywiste, z drugiej - nie myśli się o tym, nie mówi, nie czuje się tego.

Zdobądźcie jakąś starą książkę. To naprawdę zmienia patrzenie na literaturę i, ogólnie, kulturę.

2 komentarze:

  1. Oj tak, zgadzam się. Podobnych wrażeń dostarcza też lektura starych gazet :). Ale tak faktycznie jest -- i do tego zwykle się czuję uspokojona, że nie ma nic takiego, z czym by sobie już nasi przodkowie nie musieli radzi. A że sobie jednak jakoś poradzili, literacko też, to znaczy, że się da. Takiej otuchy można dzięki temu nabrać :).

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja już mam - dramaty Calderona de la Barca w przekładzie Edwarda Porębowicza z lat 90. XIX wieku.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.