wtorek, 30 czerwca 2015

Twitterowe podsumowanie 3:

Tym razem wyjątkowo we wtorek, wczoraj nie zdążyłam. W tym tygodniu wrzucałam trochę mniej, ale podzieliłam się zdjęciami Moneta z gołębiem na głowie i Astrid Lindgren na drzewie, co w sumie zupełnie by wystarczyło.

A z poważniejszych rzeczy - wrzucałam artykuł o tym, jak wpływa na nas czytanie książek, fajną notkę Kiciputek o niepotrzebnych podziałach wśród kobiet i coś kosmicznego (to ostatnie po angielsku). Dołączyłam też do pożegnań Patricka Macnee i Chrisa Squire'a.

Czerwcowe zakupy:

  • Richard Conniff – Poszukiwacze gatunków. Bohaterowie, głupcy i szalony pościg, by zrozumieć życie na Ziemi
  • Peter Ackroyd – Rękopisy Platona
  • Neil White – Ostatni na liście
  • Ira Berlin – Pokolenia w niewoli. Historia niewolnictwa w Ameryce Północnej 
  • Chimamanda Ngozi Adichie – Fioletowy hibiskus
  • Tadeusz Perkitny – Okrążmy świat raz jeszcze (2 tomy)
  • Jerzy Kierul – Ład Świata. Od kosmosu Arystotelesa do Wszechświata Wielkiego Wybuchu
  • Christian Jungersen – Wyjątek
  • Ewa Kaptur – Językowy kształt współczesnych nekrologów prasowych 
  • Miljenko Jergović – Ruta Tannenbaum
  • Umberto Eco – Rakiem. Gorąca wojna i populizm mediów 
  • Mustafa Necati Sepetcioglu – Synowie Bozkurta: Tureckie legendy i mity 
  • Jan Widacki – Kniaź Jarema
  • Marian Kozłowski – Lamus ciekawostek 
  • Alexander McCall Smith – Kobieca agencja detektywistyczna nr.1
  • Kenneth Fearing – The Big Clock 
  • William Golding – Bóg Skorpion
  • Per Wahlöö, Maj Sjöwall – Zamknięty pokój
  • Helena Kapełuś – Bajka ludowa w dawnej Polsce
  • Robert Stiller – Zardzewiały miecz: opowieści skandynawskie
  • Kamil Janicki – Epoka hipokryzji. Seks i erotyka w przedwojennej Polsce
  • Jędrzej Morawiecki, Bartosz Jastrzębski – Cztery zachodnie staruchy. Reportaż o duchach i szamanach
  • Charles Godfrey Leland – Aradia. Ewangelia czarownic

To był dobry miesiąc :)

czwartek, 25 czerwca 2015

Muzyka i literatura: na styku 2/?

Ojej, dziś czwartek, a więc pora na kolejny wpis ze styku muzyki i literatury! Zupełnie o tym zapomniałam, więc polecę oczywistością (ale jaką piękną!).



Loreena jeszcze będzie wracać, bp ją uwielbiam. A na przyszły tydzień będę lepiej przygotowana ;)

Teraz czytam - pierwsze zdanie:

Był wysoki, około pięćdziesiatki, zabójczo przystojny, o niemal groźnych rysach: starannie przycięte wąsy, włosy siwiejące na skroniach, a oczy tak czarne, że były jak przyciemnione okna eleganckiej limuzyny - można przez nie patrzeć na zewnątrz, ale nie da się spojrzeć do środka.
John Berendt - Północ w ogrodzie dobra i zła


Książka była gruba, czarna i pokryta kurzem.
A. S. Byatt - Opętanie

wtorek, 23 czerwca 2015

O problemach z nielubieniem i dopisywaniu ideologii

Trudno jest czegoś nie lubić tak po prostu. Nie, wróć. Bardzo łatwo jest czegoś nie lubić tak po prostu, każdy ma takich rzeczy... sporo. Trudno za to jest o tym mówić i pisać. Zawsze pojawi się ktoś, kto dopisze do tego ideologię. Kilka moich "ulubionych" odmian (oczywiście mogą one występować - i przeważnie występują - w różnych kombinacjach):

  • Nie lubisz, bo nie rozumiesz/nie łapiesz konwencji!
Czasem pewnie się zdarza. Jednak założenie, że danego tworu (a nawet tForu) kultury nie da się nie lubić, jeżeli się go zrozumie, jest... trochę mocnawe, no nie?
  • Zaraz ci wyjaśnię, dlaczego powinnaś to lubić!
Tak, znam znaczną część tych argumentów. Tak, część z tej znacznej części przyjmuję do wiadomości, ale wady jednak dla mnie przeważają i są nie do przeskoczenia. Nie, nie uważam reszty tych powodów do lubienia, które mi tu podajesz, za zalety, wręcz przeciwnie.
  • Nie lubisz = nienawidzisz, jesteś wrogiem, chcesz zniszczyć!
Nie. Bardzo mało jest rzeczy, które rzeczywiście mocno odrzucam. Większość rzeczy, których nie lubię, zwisa mi i powiewa zwiędłą gerberą. Nie prowadzę przeciwko nim krucjaty, nie chcę ich nikomu odbierać.
  • Nie lubisz tego, co ja lubię - obrażasz mnie!
Nie. Nawet jeżeli Twój gust wywołuje u mnie ciężkie WTF, to, czy cię lubię, czy nie, zależy od wielu różnych innych czynników. A jeżeli tak bardzo się identyfikujesz z ukochanym tworem, że czujesz się urażony/a jego krytyką (nie mówię o rzeczywistym obrażaniu kogoś z powodu lubienia czegoś, a o krytykę przedmiotu jego upodobań!), to znaczy, że masz problem, który trzeba przemyśleć.
  • Ach, ci Polacy, wiecznie niezadowoleni!
Pod większością krytycznych wypowiedzi prędzej czy później pojawi się ktoś, kto zacznie narzekać na narzekających Polaków (słodko ironiczne, nieprawdaż?). I nie, nie ma znaczenia to, czy krytyka jest uzasadniona, argumenty rzeczowe, ton wypowiedzi kulturalny. Narzekasz - jesteś polaczek, któremu nic się nie podoba.

Macie jeszcze jakieś typy odpowiedzi do dopisania? :)

sobota, 20 czerwca 2015

Chrupanie przy czytaniu - paluszki serowo-ziołowe

Obiecałam, że przestanę zaniedbywać ten temat - więc proszę bardzo. Najprostszy przepis świata (nie licząc sypanej szarlotki grysikowej)!

Potrzebujemy tyle samo, wagowo, białego sera (rozgniecionego), mąki i masła (mocno schłodzonego i startego na grubej tarce). Do tego sól i ulubione zioła do smaku (ja najczęściej po prostu sypię prowansalskie albo dalmatyńskie + trochę kminku, ale można sobie dobrać własny zestaw; kiedyś dałam bardzo drobno posiekane mezzaluną oliwki i wyszło nieźle). Całość wyrabiamy niezbyt długo - ma się połączyć, ale nie rozgrzać od rąk, na początku można sobie pomóc nożem. Następnie przykrywamy i do lodówki - teoretycznie wystarczy godzina, ale ja polecam potrzymać dłużej, nawet ze trzy. Potem wałkujemy, kroimy na paski radełkiem, układamy na blaszce wyłożonej papierem, smarujemy roztrzepanym jajkiem, posypujemy czym chcemy (kminek, czarnuszka, słonecznik, sezam, mak...) i pieczemy do skutku (trzeba pilnować, bo ciasto serowe łatwo przypalić!).

Uwaga 1: to ciasto lubi chłód i gorąco. Dlatego, jeżeli mamy go więcej, niż możemy rozwałkować na jeden raz, wyjmujemy z lodówki po kawałku, żeby się nie rozgrzewało. Za to do piekarnika trzeba wstawiać już nagrzanego.

Uwaga 2: podczas pieczenia paluszki rosną dość specyficznie - stają się wyższe, ale węższe. Dlatego można je układać bardzo blisko siebie, nie zrosną się na pewno, a ciasto powinno być rozwałkowane niezbyt grubo, za to pokrojone na paski nieco szersze, niż zakładane wymiary docelowe.

Uwaga 3: z takiego samego ciasta bez soli i ziół można robić słodkie ciastka z owocami albo dżemem.

piątek, 19 czerwca 2015

Teraz czytam - pierwsze zdanie:

Zwała się Finna i mieszkała nad Eyja fiordem.
Robert Stiller - Zardzewiały miecz. Opowieści skandynawskie


Wszystko przez Pyzę, która tak smakowicie o tej książce parę dni temu napisała. I dobrze zrobiła, bo to całkiem niezłe odkrycie, klimacik jest. Przy okazji podciagnę to pod wyzwanie "Czytamy książki nieoczywiste".

A gdyby ktoś chciał też przeczytać, podrzucę ścieżkę dźwiękową (znaczy no, nie naprawdę, ale IMHO pasuje idealnie): Sinikka Langeland. Usłyszałam ją przypadkiem w radiu wiele lat temu, zachwyciłam się, po czym... zapomniałam jak się nazywa. Dopiero niedawno, dzięki Spotify, udało mi się na nią ponownie trafić. Brakowało mi jej muzyki. Posłuchajcie, bo warto:





czwartek, 18 czerwca 2015

Muzyka i literatura: na styku 1/?

Mała seria poświęcona muzyce inspirowanej literaturą - a jest tego sporo. Planuję te mininotki wrzucać raz na tydzień.

Źródło (jeżeli jeszcze nie czytaliście Peake'a, zróbcie to koniecznie! jak najprędzej!):

Mervyn Peake Gormenghast
Zdjęcie stąd

I wynik inspiracji:



"The Drowning Man" The Cure ma też bardzo dobre covery, ale o tym napiszę notkę kiedy indziej.

środa, 17 czerwca 2015

O czytaniu w językach obcych 2/2: Jak zacząć?

Poprzednim razem przekonywałam, że czytanie w języku obcym wcale nie jest tak trudne, jak się często mówi. Dziś chciałabym zachęcić do tego ponownie i dać kilka rad tym, którzy chcieliby zacząć, ale się boją (nie ma czego!). Zaznaczam, że podstawą tu jest moje doświadczenie, więc niekoniecznie u każdego musi to działać tak samo, nie bójcie się odejść od tych zasad, jeżeli zauważycie, że nie są dla Was dobre - ale dajcie im szansę.
  • Wybór książki
Po pierwsze: weźcie coś, co Was ciekawi. Nie chodzi o to, żeby się umęczyć nad czymś nudnym, to ma być przyjemność! Poza tym w przypadku trudności zainteresowanie książką pomoże utrzymać motywację. Po drugie: warto na pierwszy ogień wziąć coś nieprzekombinowanego, nastawionego raczej na akcję niż na subtelności, bez większych eksperymentów formalnych. Na to też przyjdzie czas, ale spokojnie. Z drugiej jednak strony - unikajcie rzeczy zbyt łatwych, książeczek dla małych dzieci (chyba że lubicie), wersji uproszczonych. Ani nie będzie z nich satysfakcji czytelniczej, ani zadowolenia z pokonywania wyzwań, a przy pierwszej "prawdziwej" ksiażce i tak będziecie się męczyć.
  • Samo czytanie
Po pierwsze: nie podchodźcie do tego jak do jakiegoś wielkiego wydarzenia. To po prostu kolejna książka do przeczytania i tak ją traktujcie. Nie zmieniajcie swoich związanych z tym zwyczajów. Czytajcie tam, gdzie zwykle czytacie, jeżeli słuchacie przy tym muzyki - słuchajcie i teraz, jeżeli coś podjacie - smacznego, jeżeli grzejecie kolana kotem - pogłaszcie go ode mnie. Czytanie to czytanie. Po drugie: ograniczcie do minimum korzystanie ze słownika czy innych pomocy naukowych. Nie musicie zrozumieć każdego słowa, żeby wiedzieć, co się dzieje (choć, oczywiście, bez przegięć, czasem, jeżeli się gubicie, trzeba coś sprawdzić; pamiętajcie po prostu, że słownik ma być Waszym pomocnym przyjacielem, a nie panem i władcą). Kiedy nieznane słowo pojawi się kilka razy w różnych zdaniach, jego znaczenie stanie się dla Was jasne i już zostanie w głowie, a częste zaglądanie do słownika znacząco zmniejsza przyjemność czytania. Po trzecie: nie zniechęcajcie się. Pierwsza książka będzie trudna, ale nie ma innego sposobu, żeby się nauczyć czytać w obcym języku - a warto, naprawdę warto! Pomijając już praktyczne korzyści z lepszej znajomości języka, otworzy się przed Wami kolejny kawałek książkowego świata, w końcu nie wszystko się tłumaczy na polski.
  • Po przeczytaniu
Miłe uczucie, prawda? Teraz już będzie z górki. Zobaczycie, że z następną książką pójdzie dużo, dużo łatwiej (a i z tą nie było tak źle, prawda?). Tylko nie czekajcie za długo z kolejną próbą, żeby nie wyjść z wprawy.

wtorek, 16 czerwca 2015

Kryzys czytelniczy

Paskudztwo, ten kryzys czytelniczy. Chyba czasem każdego dopada, właśnie rąbnął i mnie. Nie nazwywam kryzysem czytelniczym tego, że czasem, zamiast czytać, wolę powiązać bransoletki ze sznurka (makrama fajna rzecz, choć dopiero się uczę; może kiedyś się pochwalę), pobawić się z kotami, upiec muffinki (właśnie, kompletnie zaniedbałam "Do pogryzania przy czytaniu", trzeba coś będzie napisać!) czy jeszcze raz obejrzeć "Galavanta". To akurat rzecz całkiem normalna, że raz ma się ochotę na jedno, a raz na coś innego. Moja wersja prawdziwego kryzysu czytelniczego polega na tym, że chce mi się czytać, ale żadna książka nie może mnie wciągnąć. Grzebię po półkach w poszukiwaniu czegoś ciekawego i nic z tego nie wynika. Przekonałam się już, że są na to dwa sposoby. Pierwszy - to zrobić sobie powtórkę z czegoś dobrze znanego i lubianego. Czasem działa, ale nie zawsze. Wtedy pozostaje wyjście drugie: przeczekać.

Czasem zdarzają się też wersje łagodniejsze, u mnie najczęściej powiązane są z jakimiś gorszymi okresami w życiu. Parę lat temu (gdzieś tak 2010-2011) miałam "czarną dziurę" - czytałam, nawet całkiem dużo, po czym wszystko zapominałam bardzo szybko i dokładnie. Do części tych ksiażek później wróciłam i naprawdę się czułam, jakbym czytała je po raz pierwszy! W tym roku z kolei, wczesną wiosną, byłam w stanie czytać wyłącznie kryminały.

A Wy macie jakieś sposoby na radzenie sobie z kryzysami? A może chociaż powiecie mi, co mam czytać? ;)

poniedziałek, 15 czerwca 2015

Poniedziałkowa kołysanka

Zrobię sobie z tego cykl, bo czemu nie? W tym tygodniu The Moon and the Nightspirit.




Twitterowe podsumowanie 1

Postanowiłam co tydzień robić podsumowanie rzeczy, które wrzucam na Twittera (lub, przeważnie, podaję dalej), jako że nie wszyscy go śledzą, i podawać tu kilka linków, które tam umieściłam, a które uważam za warte utrwalenia i tutaj. Z pierwszego tygodnia wybrałam:

Zapomniane płyty z lat 70. (ang.)
Geny z epoki brązu (pl.)
Najlepsze fikcyjne księgarnie (ang.)
Odpowiedź na brednie Tima Hunta (ang.)
Świetne żaby (ang., ale tak naprawdę tylko zdjęcia się liczą)

O czytaniu w językach obcych 1/2

Co prawda oprócz polskiego czytam tylko po angielsku (ale zamierzam coś w tej sprawie zrobić i dołożyć jeszcze jeden język do kolekcji), dlatego głównie do niego będę się odwoływać, ale wydaje mi się, że i do innych można to wszystko odnieść.

Zaczęłam uczyć się angielskiego w piątej klasie (ośmioletniej) podstawówki. W czasie wakacji między drugą a trzecią klasą liceum (czyli tak, jak teraz między pierwszą a drugą) przeczytałam po angielsku pierwszą całą książkę. I to niełatwą, bo "Wichrowe Wzgórza", z dość specyficznym językiem. Ależ byłam dumna, że mi się udało! Złapałam bakcyla, od tamtej pory czytam i po angielsku, i po polsku. Obecnie nawet już nie przywiązuję do tego większej wagi, czasem nawet muszę się zastanowić, w jakim języku coś czytałam.

Wydaje mi się, że czytanie w języku obcym obrosło w jakieś przerażające mity, które wielu osobom nie pozwalają spróbować. Z najczęściej spotykanymi chciałabym się dzisiaj rozprawić:

  • Żeby czytać w języku obcym, trzeba go znać bardzo biegle.

Daleko mi było do biegłości, kiedy sięgnęłam po pierwszą książkę po angielsku. Czytanie zajęło mi sporo czasu, ale z każdym zdaniem było lepiej. Proste i logiczne: nie da się nauczyć używania języka nie używając go, nie da się nauczyć czytania w obcym języku nie czytając. Początek i tak będzie trzeba przemęczyć.

  • Czytając w języku, którego nie znam biegle, stracę wiele smaczków i niuansów.

Na początku - trochę na pewno. Ale niekoniecznie trzeba zaczynać od wielkich, subtelnych arcydzieł, można przeczytać dobry kryminał (romans, przygodówkę, horror, fantasy - wedle gustu, byle coś lżejszego i nastawionego na akcję). Poza tym - patrz punkt poprzedni. To przyjdzie, pod warunkiem, że będzie ćwiczone.

  • Książki w językach obcych są trudno dostępne i drogie.

Ludzie, jest rok 2015 i mamy internet. Zdarzało mi się kupować książki po angielsku (z innymi językami pewnie będzie ciut gorzej, ale niewiele), bo wychodziło taniej niż po polsku.

C.d.n.
Następnym razem - kilka rad dla tych, którzy chcieliby zacząć.

niedziela, 14 czerwca 2015

Upał


Miał dziś być dłuższy wpis, ale jest za ciepło, więc tylko zostawię piosenkę i wrócę jutro.

Witchcraft - Chylde of Fire

sobota, 13 czerwca 2015

Tak bardzo chcę *o*

The Ruined Abbeys of Great Britain

Teraz czytam - pierwsze zdanie:

- A u mnie jest, jak czerta przyzywać, eta tu jest - Andriusza pokazał grubą książkę, wyglądającą na dość nową.
Zuzanna Grębecka – Słowo magiczne poddane technologii. Magia ludowa w praktykach postsowieckiej kultury popularnej


Jeff Andrew - Faerie Music

You better watch out for that faerie music
Hear it once and you'll never come back

środa, 10 czerwca 2015

Takie tam o blogu

Zajrzałam do statystyk. Jest dziesiąty, a zebrałam tylko o siedemdziesiąt wejść mniej, niż przez cały maj (i nie, nie nabiłam ich sobie sama, mam poustawiane co trzeba). Zapewne do wyrównania dojdzie jeszcze dziś, może najpóźniej jutro. Cieszy mnie, że w każdym miesiącu wejść jest coraz więcej - nie mam może parcia na wielką internetową suaffę, ale w końcu prowadzę bloga m.in. po to, żeby się dzielić myślami, treściami i wrażeniami.

Dziękuję wszystkim, którzy mnie odwiedzają regularnie czy mniej regularnie, linkują mnie, zostawiają komentarze. To naprawdę miłe.

Jakie mam dalsze plany i marzenia związane z blogiem? Plany - na razie ciągnąć tak, jak jest. Marzenia - żeby się doczekać wejść z jakichś dziwnych haseł wyszukiwania, to bywa czasem przezabawne :)

A plany bardziej konkretne? Zamierzam zacząć cykl wpisów na styku świata książek i muzyki, uskutecznić trochę książkowego ekshibicjonizmu, pozwierzać się z kolekcjonerskich zapędów i pokazać to i owo, zachęcić do czytania w językach obcych... i jeszcze parę pomysłów mam, ale wszystkiego nie zdradzę tak od razu. Oczywiście będą też drobniejsze wpisy o aktualnie czytanych książkach, muzyczne polecanki i inne takie.

Jak zapewne zauważyliście, Śpiący Kot doczekał się też pobocznych legowisk na Tumblrze i Twitterze. Na tym pierwszym będą głównie obrazki, na drugim - linki do ciekawych artykułów, głównie w temacie bloga, ale nie tylko, będą też rzeczy, które na blogu niekoniecznie mają rację bytu, a chciałabym się nimi podzielić. Zapraszam.

No to tyle, bo takie wpisy organizacyjne są czasem potrzebne, ale i niezbyt ciekawe. Żeby więc nie zanudzić Was ostatecznie, na koniec zostawiam trochę dobrej muzyki:

The Sabbathian - Ritual Rites


Chcę pełną płytę!

wtorek, 9 czerwca 2015

Ok, to nie ma nic wspólnego z tematem bloga, ale... kózki w piżamkach. Kózki. W. Piżamkach.

O planach czytelniczych (4/4): wykopki

No i przyszedł czas na ostatnią (na razie, bo do tematu będę wracać) część wpisu o moich planach czytelniczych. Dziś, podobnie jak w odcinku drugim, zajmę się książkami, których jeszcze nie mam, ale tym razem nie będą to nowości, a rzeczy wymagające nieco większego polowania w bibliotekach i antykwariatach.

  • Antologie Petera Haininga

Zbieram je od kilku lat i trochę już nałapałam (kiedyś zorganizuję notkę, w której się pochwalę), ale Haining zredagował ich wielkie mnóstwo i nie wszystkie da się kupić w miarę łatwo i w miarę tanio. Teraz najbardziej poluję na:





  • David M. Friedman - Pan Niepokorny. Kulturowa historia penisa


Mam inną ksiażkę na ten temat, ale chciałabym zdobyć i tę.

  • Paolo Lombardi - Filozof i czarownica. Rozum i świat magiczny


Ciężko nawet znaleźć w sieci porządną okładkę tej książki...

  • György Spiró - Mesjasze


Przegapiłam tę ksiażkę. Kiedy się ukazała, miałam od razu ochotę ją przeczytać, ale odłożyłam zakup raz, drugi, w nadziei, że jej cena jako nie-nowości spadnie, względnie pojawi się w "mojej" bibliotece - po czym się okazało, że książki w normalnej sprzedaży już nie ma, a z drugiej ręki kosztuje zdecydowanie za dużo :( Ostatnio ukazały się jednak inne pozycje autora, więc może i "Mesjasze" doczekają się wznowienia. 

  • Jeffrey S. Victor - Satanic Panic: The Creation of a Contemporary Legend

Zagadnienie, o którym chciałabym poczytać trochę więcej, a ta książka podobno jest jedną z lepszych.

To  marzenia czytelnicze ze szczytu listy, choć oczywiście jest ich więcej. Kiedyś podzielę się i resztą.

Teraz czytam - pierwsze zdanie:

- Major Picquart do ministra wojny...
Robert Harris - Oficer i szpieg

Alma Whittaker, narodzona wraz z nowym stuleciem, wślizgnęła się na świat piątego stycznia 1800 roku.
Elizabeth Gilbert - Botanika duszy


poniedziałek, 8 czerwca 2015

Trochę muzyki na dobranoc

Coś na wyciszenie po poniedziałku:

Trobar De Morte - Beyond the Woods

The Shepherd's Crown

Już niedługo (po angielsku - na przełomie sierpnia i września, po polsku - pewnie niedługo później) po raz ostatni wybierzemy się do Świata Dysku. Okładka już jest znana:

Źródło
Twitterka sobie strzeliłam:

https://twitter.com/kotnaksiazce

Zapraszam. Powinien się stopniowo wypełniać i rozkręcać.

Spamołapka :)

Słuchajcie, jest okazja. Możecie u mnie pospamować. Możecie zareklamować siebie, krewnych i znajomych, albo po prostu tych, których czytacie i uważacie za godnych polecenia (mogą być też blogi anglojęzyczne). A ja nie tylko nie będę się czepiać, ale wręcz będę szczęśliwa i obiecuję, że postaram się zajrzeć pod każdy podany link (choć NIE obiecuję, że wszystkie podrzucone mi blogi będę śledzić).

Skąd taka prośba? Po prostu szukam ciekawych nowych blogów do czytania. Chciałabym (jako że jestem w trakcie stopniowego rozszerzania tematyki własnego bloga) wyjść nieco poza świat książkowej blogosfery, a 90% tego, co mam obecnie w śledzonych, dotyczy właśnie literatury. Oczywiście dobrych blogów o książkach nigdy za wiele, chętnie i takie linki przygarnę (najlepiej, żeby zawierały nie tylko recenzje, ale i trochę postów ogólnoksiążkowych), nie pogardzę blogami ogólno(pop)kulturalnymi, ale szukam przede wszystkim tych o muzyce (recenzje i inne artykuły, względnie rzeczy do legalnego odsłuchu z Bancamp, Spotify i podobnych czy udostępnione do pobrania przez zespoły/wytwórnie; nie chodzi mi o blogi pirackie). Najlepiej byłoby, gdyby dominowały na nich następujące gatunki:
  1. rock (cięższe odmiany, z naciskiem na heavy, doom i prog metal; rock z lat 70. i współczesne zespoły nawiązujące do brzmień z tego okresu; gothrock z przyległościami)
  2. folk
  3. jazz, soul i blues
Za każdą podpowiedź będę wdzięczna i z góry wszystkim dziękuję.

Raz na parę tygodni będę zamieszczać taki wpis, żeby ożywiać sprawę, ale postaram się nie robić tego za często. Gdybym przesadzała z częstotliwością, mówcie :)

sobota, 6 czerwca 2015

O największej zalecie starych książek

Lubię sobie czasem kupić coś starego. Tak ze sto lat żeby miało, no, nawet osiemdziesiąt wystarczy. To nie jest poważne kolekcjonerstwo, nie mam na to ani środków, ani aż tyle zapału (może kiedyś?). Po prostu - okazjonalne szaleństwo raz czy dwa razy w roku, zrobienie sobie przyjemności, kiedy trafi się coś ciekawego w rozsądnej cenie.

Wiecie, co w tym jest najfajniejsze? Nie to, co zazwyczaj się wymienia. Nie uroda starych książek ustawionych na półce, choć oczywiście jest niezaprzeczalna. Nie myślenie o tym, ile osób wcześniej tę książkę czytało i jak ją odbierały - choć i to działa na wyobraźnię. Nawet nie to specyficzne poczucie kolekcjonerskiej satysfakcji, które jest chyba nie do wytłumaczenia nie-kolekcjonerowi. Najlepsze jest to, że takie ksiażki ustawiają perspektywę i kontekst.

Mam taki tomik:



Dużo w nim nazwisk, które znamy ze szkoły: Staff, Tetmajer, Leśmian, Wyspiański, Brzozowski... (kilku już zapomnianych, znanych tylko specjalistom, też zresztą jest, ale nie o nich mi dziś chodzi). I kiedy wzięłam tę książkę do ręki, popatrzyłam na tytuł ("Najmłodsza pieśń polska". NAJMŁODSZA!), na spis treści - dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, tak dogłębnie (co innego wiedzieć coś teoretycznie, a co innego rozumieć naprawdę), że to, co dziś jest stare, kiedyś było nowe. Dzisiejsze lektury szkolne były kiedyś budzącymi emocje nowościami wydawniczymi, a szacowni klasycy - "młodymi zdolnymi". To są rzeczy z jednej strony oczywiste, z drugiej - nie myśli się o tym, nie mówi, nie czuje się tego.

Zdobądźcie jakąś starą książkę. To naprawdę zmienia patrzenie na literaturę i, ogólnie, kulturę.

piątek, 5 czerwca 2015

Teraz czytam - pierwsze zdanie:

Nie zabiję cię, mój letni aniele.
Mons Kallentoft - Śmierć letnią porą


Księżyc jest niezwykłym zjawiskiem na naszym niebie, okazał się też wyjątkowym satelitą w Układzie Słonecznym - tak naprawdę tworzy z Ziemią podwóną planetę i niektórzy badacze dowodzą, że jego obecność stabilizowała ziemski klimat, umożliwając rozwój życia, a zatem i pojawienie się człowieka.
 Jarosław Włodarczyk - Księżyc w nauce i kulturze Zachodu

Goatsnake - Black Age Blues

Pora na kolejną filiżankę muzycznej porannej kawy. Wstawajcie, nawet jeżeli macie długi weekend, dziś ma być piękny dzień!



A tak w ogóle - to setny post na Śpiącym Kocie! (EDIT: a jednak wcale nie, policzyłam razem z nieopublikowanymi jeszcze szkicami)

czwartek, 4 czerwca 2015

Spurv - Skarntyde

Czasem przypadkowe poszukiwania muzyczne przynoszą coś fantastycznego. Dziś trafiłam na to:



Bardzo wciagający i klimatyczny postrock z Norwegii. Zakochałam się!

A tak nawiasem mówiąc - uskuteczniłam szybkie googlowanie i "skarntyde" znaczy... "szczwół plamisty". To by już nie brzmiało tak dobrze jako tytuł płyty ;)
Ładne obrazki dla ucieszenia oka. Jednocześnie to zapowiedź kolejnej dłuższej notki, w której opowiem Wam, co najbardziej mnie fascynuje w starych książkach.

when books were beautiful

now, they're books...!

a room without books is like a body without a soul.

środa, 3 czerwca 2015

O planach czytelniczych (3/4): do powtórki

W zasadzie kolejność odcinków wpisu o moich planach czytelniczych miała być inna i poprzednim razem zapowiadałam, że teraz zajmę się książkami, na które muszę polować w antykwariatach i bibliotekach, ale zmieniłam plany. Ponieważ tamta notka wymaga jeszcze doszlifowania (będzie za parę dni), a ta idzie mi znacznie szybciej - dziś kilka słów o planowanych powtórkach.

Lubię wracać do przeczytanych już książek. Nie przeszkadza mi, że wiem, co się wydarzy - to nigdy nie było dla mnie najważniejsze (może oprócz kryminałów). Ostatnio jednak ograniczyłam powroty, bo te jeszcze nieprzeczytane tak groźnie patrzą... Chciałabym jednak w najbliższych miesiącach z kilkoma pozycjami - czy to ulubionymi, czy to z jakiegoś powodu "źle przeczytanymi" - spotkać się ponownie. Wśród nich są m.in.:

Ursula K. LeGuin - Ziemiomorze


To taka nie całkiem powtórka, bo przeczytane mam pierwsze trzy części, reszta będzie nowością. Zamierzam jednak przejść całość, raz - dla odświeżenia, dwa - bo to bardzo dobre książki.

William Faulkner - Absalom, Absalom!


To książka "źle przeczytana" - starałam się ją przeczytać w oryginale, kiedy mój angielski nie był jeszcze wystarczająco dobry (już teraz zapowiadam, notka o czytaniu w języku obcym za jakiś czas  - ale bardziej miesiąc czy dwa niż tydzień - będzie). Dotarłam do końca, ale wiem, że wiele mi umknęło. Teraz, jakieś dziesięć lat i ze trzy półki książek po angielsku później, powinno pójść znacznie lepiej.

Tadeusz Perkitny - Okrążmy świat raz jeszcze



Chyba powtórka... Jestem na 99,9% pewna, że to czytałam. Dawno, w później podstawówce lub wczesnym liceum (szczęśliwie jestem z epoki przedgimnazjalnej), bo wtedy łykałam książki podróżnicze w ilościach hurtowych. Tak bardzo hurtowych, że tej zupełnie nie pamiętam ;) Trafiłam na ładne nowe wydanie w znanej taniej księgarni na D., więc kupiłam. 

Mervyn Peake - Gormenghast (cała trylogia)


Podobna historia jak z "Ziemiomorzem", początek do odświeżenia, reszta do poznania. Uwielbiam. I nie wiem, jak to się stało, że ostatniej części, mimo że mam na półce kompletne wydanie (to, co na obrazku), do tej pory nie przeczytałam.

Catherynne M. Valente - Opowieści sieroty (oba tomy)



A to już powrót dla samej przyjemności powrotu, po prostu chcę jeszcze raz wybrać się do dziwnego, baśniowego świata tych książek.

poniedziałek, 1 czerwca 2015

(Nie) o początkach czytania

Temat chyba całkiem odpowiedni na Dzień Dziecka :)

Czasem trafiam - nie tylko na blogach - na na sympatyczne teksty o początkach zamiłowania do czytania. Czytam to z dużą przyjemnością, ale i trochę mnie skręca, bo wiem, że sama nigdy czegoś takiego nie napiszę, a jeżeli ktoś mnie zapyta - odpowiem głupią miną.

Dlaczego? Otóż jestem jedną z tych osób, które nauczyły się czytać bardzo wcześnie i od razu podłapały bakcyla. Początków fascynacji książkami zwyczajnie nie pamiętam. Z mojej perspektywy czytam od zawsze, nie mam żadnych wspomnień o sobie nieczytającej. Poza tym, wychowana w "czytającym" domu, zawsze uważałam czytanie za rzecz oczywistą, coś, co po prostu się robi, jak na przykład mycie, co nie przeszkadzało mu być wielką przygodą mojego dzieciństwa. Wiecie, co było wielkim wstrząsem mojego dzieciństwa i końcem takiej zupełnej dziecięcej niewinności? Nie, nie odkrycie, że Święty Mikołaj nie istnieje, skąd się biorą dzieci czy coś w tym rodzaju. To było odkrycie, w pierwszej klasie podstawówki, że niektórzy z moich kolegów nie mają w domu żadnych książek.

Zastanawiam się, jak to wpłynęło na moje późniejsze czytanie. Czy coś, oprócz tego tak ważnego dla wielu miłośników książek wspomnienia, straciłam? A może coś zyskałam, przez wcześniejsze wejście w ten świat i szybki kontakt ze słowem drukowanym? Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie z powodu oczywistego braku materiału porównawczego.

A Wy pamiętacie swoje początki?

Kupione w maju:

Ostatni miesiąc bez specjalnie obfitych łupów, ale coś tam przybyło:

  • Terry Pratchett - Kiksy klawiatury. Eseje i nie tylko 
  • R. Andrew Chesnut - Santa Muerte. Święta Śmierć 
  • Robert Harris - Oficer i szpieg 
  • Anna Jörgensdotter - Córki gór 
  • Italo Calvino - Jeśli zimową nocą podróżny 
  • Wolf Kielich - Podróżniczki. W gorsecie i krynolinie przez dzikie ostępy 
  • Michelle Paver - Cienie w mroku