Czytam dużo. Mam porządny i stale rozbudowywany zbiór w domu, regularnie korzystam z biblioteki, pożyczam od znajomych. Fajnie, powiecie. No owszem, zgadzam się. Jednak zaczynam dochodzić do momentu, kiedy baza danych w głowie przestaje wyrabiać.
Byłam dziś, jak wczoraj zapowiadałam, w bibliotece - i tak, jak się spodziewałam, znalazłam tam nie tylko kilka książek do przeczytania, ale i temat nowej notki. Zwykle staram się wyciągnąć z półek, oprócz rzeczy zaplanowanych, coś, co jest mi kompletnie nieznane, najlepiej coś starszego. W końcu między innymi od tego są biblioteki, żeby bez ryzyka i wydawania pieniędzy popróbować nowych czytelniczych światów! Wzięłam więc sobie stały zestaw: coś w ciemno, coś z zaległości znanych mi pisarzy (dziś padło na Eco i Dumasa), no i jakiś kryminał. Teraz w domu przeglądam już na spokojnie... i widzę, że jedną z rzekomo nieznanych rzeczy nie tylko już czytałam, ale nawet mam na własność. WTF, moja głowo?
Zdarzyło się Wam kiedyś coś takiego? I co z tym zrobić?
A łup biblioteczny wygląda tak (niby w zasadzie nie wrzucam "stosików", ale czasem można, tym bardziej, że trochę tu książek niezbyt nowych, niech się przypomną światu):
Uprzedzając pytania:
1. Tak dużo, bo cała rodzina ma karty w jednej bibliotece :)
2. Ta nieszczęsna nierozpoznana-przeczytana to Loukotková i jej "Poeta śpiewa na przekór".
3. Nie wiem, dlaczego wypożyczyłam Koontza, skoro go wcale nie lubię o.O
A tak w ogóle to już nie ma upału i PADA DESZCZ! Podleje mi dynie, może jeszcze trochę podrosną :) No i łatwiej się będzie skupić nad książką czy kolejnymi notkami.
Podeślij potem trochę tego deszczu :).
OdpowiedzUsuńTeż mi się zdarzyło wypożyczyć posiadaną książkę. Uznałam, że to moja podświadomość sygnalizuje, że powinnam ją przeczytać.
Teraz akurat deszcz się skończył. Zabrałaś?
UsuńNie, pewnie dopiero nadciąga :).
UsuńŻeby wypożyczyć książkę, którą mam w domu, to nie. Ale parę razy pożyczyłam już wcześniej pożyczaną i przeczytaną, bo zupełnie nie kojarzyłam.
Usuń"Zwyczajne życie" to jest solidna proza. Może nie powiem, że przepadam, ale doceniam, to jest dobrze zaplanowana rzecz. A Härtlinga swego czasu kilka razy sobie przynosiłam z biblioteki, ale jeszcze ani razu nie skończyłam. W sumie bez jakiegoś poważniejszego powodu.
OdpowiedzUsuńCo do deszczu -- zazdrość, oczywiście. Ale tu u mnie chociaż wieje dzisiaj, więc źle nie jest ;).
Ha, to mam motywację, żeby skończyć Härtlinga za pierwszym razem :P
UsuńCapka bym chapnęła.. :) Wszystko, co do tej pory jego czytałam podobało się strasznie.
OdpowiedzUsuńJa czytałam niewiele, ale też mi się bardzo podobało.
UsuńHa, ha, ja miałam coś podobnego. Pożyczyłam z biblioteki "Zaginiony Symbol" Dana Browna i przeczytałam, a po pół roku przyjeżdża ciocia i oddaje. Miało go chyba z kilka lat, a my z mamą w ogóle o tym nie wiedziałyśmy xP
OdpowiedzUsuńmiedzysklejonymikartkami.blogspot.com
Dobrze wiedzieć, że nie tylko mnie zdarzają się takie przygody :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńSporo tego, fakt. A tego Koontza to lepszą książkę mogłaś wziąć. ;)
OdpowiedzUsuńP.S. : Cholerka nawet nie wiedziałem, że też bloga prowadzisz...
P.S 2. : ...ale dotarłem tu mimo wszystko, bo też jestem wszędzie. :D
No prowadzę, już od paru miesięcy :)
UsuńKoontz ten akurat leżał na wierzchu, bo ktoś go właśnie oddał. I tak nie wiem, czy w ogóle będę go czytać ;)
No właśnie widzę, a nic nie wiedziałem. :) A mi niedługo rok stuka, fest ten czas leci.
UsuńHehehe, na SK by Ci powiedzieli co z Kuncem zrobić. :P Ja już kurczę tak dawno w biblio nie byłem coś wypożyczyć, że nie jestem wstanie daty przytoczyć. A mamy fajną, małą i przytulną bibliotekę, do której bardzo lubiłem chodzić, bo to filia, a jak miałem się wybrać do głównej to mnie szlag brał, bo te bibliotekarki takie... Ale w tej naszej pojawiam się jeszcze od czasu do czasu oddać jakieś książki, które są mi niepotrzebne.
Biblioteki są fajne. Książki za darmo! Tylko szkoda, że oddawać trzeba ;)
UsuńRacja. Tylko mi akurat chodziło o oddawanie swoich, których nie chcę na półce. :)
UsuńNo wiem o co Ci chodziło, w ogóle się do tego nie odnosiłam, to było takie ogólne wyznanie miłości do bibliotek :)
Usuń