W tym miesiącu odpuszczam sobie "plan minimum"... A właściwie nie całkiem. Nie tyle odpuszczam, co realizuję jego założenia - rozprawienie się ze stosem książek zalegających od bardzo dawna - w nieco inny sposób.
Pierwszy tydzień października poświęciłam, wraz z kilkoma innymi osobami, na zabawę w czytanie jednego autora przez tydzień. Ursulę K. Le Guin wybrałam m.in. z tego własnie powodu, że miałam na półce kilka jej książek czekających na swoją kolej. Resztę miesiąca mam zamiar przeznaczyć (ok, może nie całkowicie, po coś nowego też na pewno sięgnę, ale w dużej mierze) na doczytywanie rzeczy, które z jakiegoś powodu porzuciłam - oczywiście nie tych, którymi nieodwołalnie pizgnęłam o ścianę, ale tych, które ucierpiały na moim zwyczaju czytania kilku książek naraz. Taki pomysł, żeby październik uczynić "miesiącem doczytywania książek" rzuciła ostatnio Anna z Ćmy Książkowej i szalenie mi się spodobał.
A z planów związanych z pisaniem - dokończę wreszcie cykl o seriach, ostatni post miał być już dawno, ale się zajęłam "Tygodniem z autorem" i nie wyszło, będzie, jako że pora sprzyjająca, zapowiadany ogólny wpis o starej grozie, może ruszę też z notkami o moich ulubionych płytach. Poza tym oczywiście stałe rzeczy, pierwsze zdania, zapowiedzi wydawnicze, bajki na dobranoc itp.
Powodzenia, Proc.
OdpowiedzUsuńA mnie się może uda wreszcie ruszyć z Komandorem (tyle mam materiałów, że nie wiem, od czego zacząć).
Ja chyba miesiącem doczytywania książek uczynię listopad. Bo teraz to Marsjajnin wchodzi do kin, a ja jeszcze nie przeczytałam, bo dwa nowe Dresdeny akurat wychodzą (a może i dwie nowe powieści Jamiołkowskiego), bo Sandersona trzeba dokończyć, bo Serafinę trzeba zacząć... Ale w listopadzie już na pewno dam radę.;)
OdpowiedzUsuń