poniedziałek, 10 października 2016

Książki, które kojarzą mi się z jesienią

Jesień i książki (i mięciutkie kocyki, i koty, i ciepła herbatka z rumem czy inna gorąca czekolada, i ciasteczka dyniowe) to połączenie tak idealnie dobrane i tak oczywiste, że aż banalne. No ale w sumie... co z tego? I tak wszyscy z niego będziemy korzystać i czerpać przyjemność, więc nie mam wyrzutów sumienia pisząc tę notkę. Wybór całkowicie subiektywny, kolejność książek przypadkowa.
  • Iwan Bunin - Niegdyś (Czytelnik 1986)

Melancholijne opowiadania, jesienne do bólu. Jedna z niewielu niefantastycznych książek w moim zestawieniu - ciekawe, w sumie fantastyki nie czytam specjalnie dużo, ale akurat do jesieni jakoś mi tak pasuje...

  • Catherynne M. Valente - Opowieści sieroty (Mag 2009)


Wielki popis wyobraźni, kunsztownie spleciona siatka opowieści o niezwykłym, baśniozym klimacie - w sam raz do niespiesznego czytania w długie, jesienne wieczory.

  • Edgar Allan Poe - Opowieści miłosne, śmiertelne i tajemnicze (Vesper 2010, może być też inny porządny zbiór, ten wybrałam ze względu na urodę wydania)

W ogóle stara groza sprawdza się jesienią znakomicie. Równie dobrze mogłabym tu polecić - i zresztą polecam, jeżeli ktoś jeszcze nie czytał - na przykład M.R. Jamesa.

Skoro już jesteśmy w tych klimatach, to mogę jeszcze polecić na przykład taką bardzo zgrabną antologię:

  • O duchach opowieści prawdziwe (Iskry 1977)


Zawartość, jak widać, smakowita:

- Edgar Allan Poe: "Przedwczesny pogrzeb"
- Charles Dickens: "Opowieść niesamowita"
- Władimir Odojewski: "Bajka o martwym zewłoku nie wiadomo, do kogo przynależnym"
- Mór Jókai: "Rybak widmo"
- Oscar Wilde: "Duch Canterville'ów"
- Bram Stoker: "Indianka"
- F. Anstey: "Mewa"
- F. Anstey: "Caveat emptor!"
- Anatole Le Braz: "Widzenie Piotra Le Ron"
- Anatole Le Braz: "Opowieść o kowalu"
- A.T. Quiller-Couch: "Ręce"
- Jerome K. Jerome: "Nawiedzony młyn, czyli zrujnowany dom"
- Rudyard Kipling: "Moja własna, prawdziwa historia o duchach"
- E.F. Benson: "Spowiedź Charlesa Linkworta"
- E.F. Benson: "Pokój na wieży"
- H.G. Wells: "Niedoświadczony duch"
- W. Somerst Maugham: "Taj-pan"
- Ladislav Klíma: "Śmierć hrabiego Cortini"
- Leo Perutz: "Księżyc się śmieje"
- Henry S. Whitehead: "Wargi"
- Jean Ray: "Kuzyn Passeroux"
- Jean Ray: "Dom na sprzedaż"
- Ann Bridge: "Granatowy buick"
- A.E.D. Smith: "Płaszcz"
- Akutagawa Ryunosuke: "Końskie nogi"
- Richard Hughes: "Duch"
- André Pieyre de Mandiargues: "Pasaż Pommeraye"
- Anatol E. Backonsky: "Czarny nimb"
- Gonzalo Suárez: "Trzynaście razy trzynaście"

  • Mervyn Peake - Gormenghast (wszystkie części - było kilka wydań)

Dziwny świat tych książek idealnie współgra z jesienną aurą.


  • Ray Bradbury - Październikowa Kraina (C&T 2009)


No, chyba tu specjalnie nie trzeba uzasadniać, z takim tytułem? Bradbury jest wspaniały.

I jeszcze z trochę innej beczki:

  • Bohdan Baranowski - W kręgu upiorów i wilkołaków (Wydawnictwo Łódzkie 1981)


Wszystko, co nadprzyrodzone i z dreszykiem sprawdza się jesienią. Tym razem niebeletrystycznie - przyjemne do czytania popularne opracowanie. I są obrazki ;)!

A jakie są Wasze jesienne książki?

2 komentarze:

  1. Poego planuję dorwać, "Opowieści sieroty" kupiłam parę dni temu, czas na jesienne czytanie (:

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajne zestawienie. Znam 50/50. Brqadbury'ego i Poego czytałem i też mogę polecić. Valente mam na półce, ale jeszcze nie czytałem. Te "O duchach" chętnie bym przygarnął. Peake'a mam na uwadze od dawna, ale chyba nie sięgnąłem do tej pory, bo jeszcze nie wydali u nas wszystkiego. Baranowskiego i Bunina nie znam.

    Ja bym od siebie dodał w sumie całą grozę, a autorów Ci nie muszę podawać, bo bardzo dobrze znasz Blackwooda, Jamesa, Grabińskiego, Lovecrafta i innych. Bardzo lubię też książki Kinga czytać na jesień, szczególnie "Zieloną milę", "Miasteczko" i "Cmętarz zwieżąt". Jesienią dużo też thrillerów zawsze czytałem: Cobena, Lehane'a, Deavera i innych. W sumie to taki okres w roku, kiedy większość lektur się bardzo dobrze czyta, za sprawą atmosfery i krajobrazów za oknem. Kawa i herbata lepiej smakują (zwłaszcza jak dupa zmarznie), nie chce się wychodzić (potrafię przesiedzieć całą niedzielę i się nie ruszać). :)

    PS: Pisałaś też o przetworach z dyni albo racuchach tutaj? Dobrze kojarzę? Czy może to gdzie indziej...

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.