piątek, 30 października 2015

O mojej przygodzie ze starą grozą

Kto czyta w miarę regularnie tego bloga - a osoby, które zetknęły się ze mną w też innych miejscach sieci tym bardziej - wie, że już od lat interesuję się starą (od czasów powieści gotyckiej do mniej więcej lat 40. XX w.) literaturą grozy.

Day 151 (77) - The monks' dormitory

W zasadzie trudno mi jednoznacznie wskazać jeden konkretny moment, który mogłabym uznać za początek tej fascynacji. Jakieś ciągoty w tym kierunku tkwiły we mnie od zawsze - uwielbiałam kreskówki typu Scooby-Doo (dalej mi się zdarza oglądać, ale ciii...) ;) A tak na poważnie - zaczęło się od kilku książek, które były w domu: Poe z białej serii WL, antologia "Czas i śmierć" z czeskimi opowiadaniami, jakiś zeszycik z serii "Nie czytać po zmroku", "Polska nowela fantastyczna" w opracowaniu Tuwima... Potem wypożyczone z biblioteki "Tajemnice zamku Udolpho" i dwa zbiory rosyjskich opowiadań -"Straszna wróżba" i "Opowieści niesamowite z prozy rosyjskiej". Następnie nauczyłam się angielskiego i ruszyło na dobre.

Overlook Mountain House, Catskills NY

Pierwszą książka, którą przeczytałam po angielsku, były "Wichrowe Wzgórza", czyli też trochę w klimacie, ale potem postanowiłam przerzucić się na opowiadania - wygodniejsze do czytania dla osoby początkującej niż powieść. Udało mi się trafić (to jeszcze nie były czasy intenetowych zakupów z całego świata, jesteśmy w okolicach roku 2000; przy wizytach w większych miastach szukało się księgarni, która miała trochę książek po angielsku) na dwie pozycje z wydawnictwa Senate: "Victorian Ghost Stories" i "True Irish Ghost Stories" (to drugie to nie opowiadania, a relacja o rzekomo prawdziwych nawiedzeniach, ale takie rzeczy też bardzo mnie cieszą). Nieco później pojawił się M. R. James - i to przypieczętowało mój los: stare straszenie zostało ze mną na zawsze.

Borwick Hall

Potem już polowałam coraz bardziej świadomie. Zaczęłam kupować przez internet, najpierw z Polski, potem z całego świata, przekopywałam antykwariaty. Odkryłam antologie Petera Haininga i kilku innych specjalizujących się w takiej tematyce redaktorów. Zebrałam całkiem solidną już kolekcję - książki, które przedstawiałam w postach o seriach to tylko jej część, wcale nie największa. I cały czas szukam, ciągle coś dokładam.

Some Day One Day

Co mi się w tych historiach podoba? Klimat, klimat i jeszcze raz klimat! Obrywanie flakami po oczach jest śmiertelnie (:P) nudne, ale dajcie mi opuszczony dom, pełnię księżyca, mgły snujące się po starym cmentarzu i zemstę zza grobu, a będę szczęśliwa!

IMG_4365

A Wy? Lubicie takie rzeczy?

7 komentarzy:

  1. Ostatnie zdjęcie - aż przeszły mnie ciarki i to wcale nie dlatego, że nie lubię kotów.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeżeli o mnie chodzi - chyba nie musisz pytać :).

    OdpowiedzUsuń
  3. W sumie jeszcze nie wiem, czy lubię starą grozę, ale na pewno antologia "Czas i śmierć" jest ekstra (nie wiem tylko, czy aby nie została tak skonstruowana, by stać się wabikiem do literatury czeskiej jako takiej, bo takich stricte opowiadań grozy to jest tam mało) i M. R. James mają u mnie wielkie "tak" :). No bo właśnie -- obrzydlistw w rodzaju latających wnętrzności nie znoszę, ale już to sugestywne strasznie Jamesa, który zresztą nie ukrywa, że nie straszy na serio, jest ciekawe. Właśnie przez klimat!

    OdpowiedzUsuń
  4. Też zacząłem od Poego, a zaraz potem trafiłem na Lovecrafta, którego uwielbiam do dziś i choć mam go całą półkę, ciągle znajduję jakieś nowe pozycje. Ostatnio po kilku latach wróciłem do weird fiction - wydawnictwo C&T ma cudowną serię takich pozycji - i nadrobiłem m.in. kultowego "Króla w żółci" Chambersa. Z czystym sercem mogę polecić ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serię wydawnictwa C&T dobrze znam, zresztą poświęciłam jej połowę jednej z ostatnich notek.

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.